Są
takie miejsca we Lwowie o których nie mówi się turystom. Są też
takie miejsca we Lwowie o których turyści wiedzą, ale się do nich
nie zapuszczają. Są w końcu miejsca, których po prostu na mapach
turystycznych nie ma.
Prawdziwy
Lwów zaczyna się gdzieś na brzegu turystycznej mapy. Lwów, do
którego ludzie dostają się zatłoczonymi, do nieprzytomności
pasażerów, marszrutkami. Przystanki na których autobusy nie
zatrzymują się z powodu przepełnienia. Żywy organizm zmęczonych
oczu, toreb z zakupami, śpiących na stojąco młodych mężczyzn.
We
wtorek miałam okazję jechać na ulicę Naukową na trening.
Marszrutka numer 23 w stronę przeciwną do uniwersytetu. W środku
tłok. Po kilku przystankach opadłam na wolne miejsce przy drzwiach.
Przednie i tylne drzwi marszrutki nie zamykają się do końca. W
środku czuć powiew powietrza i zapach spalin. Właściwie wolę to
niż brak tlenu.
Siedzę
na fotelu i uważnie śledzę kolejne ulice. Dokładnie
przeanalizowałam trasę, żeby wiedzieć gdzie wysiąść. Pasichna,
Waszyngtona, Zelena – czytam kolejne napisy na tabliczkach przy
drodze. Robi się ciemno. Marszrutka przejeżdża kolejny przystanek,
ignorując ludzi machających by się zatrzymała. Co jakiś czas
ktoś przeciska się do drzwi i krzyczy „Zupynit' bud' laska”.
W
końcu napis na tabliczce pokazuje ulicę Sychiwską. Dzielnica
Sychiv- ta o której słuchałam piosenki na 2 roku studiów. „Ktoś
chyba zapomniał dodać literę „P” bo prawdziwa nazwa to
Psychiv”.
Ogromne
blokowisko. Obdrapane mury, dzieci biegające za piłkami. Zmęczone
twarze, ludzie wracający z pracy. Mimo wszystko czułam się lepiej
w tej Marszrutce, niż w centrum pełnym polskich turystów.
Nie
miałam okazji wysiąść w tej dzielnicy. Pojechałam dalej ulicą
Czerwonej Kalyny i wysiadłam na skrzyżowaniu Kniahyni Olhy z
Naukową.
Ulica
Naukowa jest większa od Pasicznej. Dwa pasy asfaltu oddzielone
zielenią, oczywiście bez wymalowanych pasów ruchu. Cofam się
kawałek i wchodzę pomiędzy bloki obok numeru 16. Idąc prosto
docieram do małego budynku w kształcie litery H, który jest szkoła
podstawową.
Nawet
w ciemności widzę, że w Polsce ten budynek mógłby służyć
najwyżej za squat lub miejsce do stworzenia „knajpy” w której
odbywałyby się koncerty grup heavymetalowych.
Jedyne
co przemawia za tym, że naprawdę jest to szkoła, są odnowione
okna i kolorowe firanki.
Przyjechałam
za wcześnie. Mam jeszcze 30 minut do treningu. Zaraz obok szkoły
jest wewnętrzny „rynek”. Bardzo często spotykam się tu ze
skupiskiem małych sklepów w środku dużego osiedla. Właśnie tam idę kupić coś do picia i z ciekawością rozglądałam się
dookoła.
Tu
czeka was niespodzianka. Jeśli spodziewaliście się opisów
niesamowitej biedy, patologi, wyskakujących z krzaków milicjantów
zbierających łapówki – muszę was rozczarować.
Mijałam
młode dziewczyny plotkujące o chłopakach. Ludzi wracających z
pracy. Jednego pijaczka opartego o barierki, który grzecznie czekał
aż chodnik przestanie się kręcić.
Po
treningu martwię się, czy będę miała jak wrócić do akademika.
Staje na przystanku i rozmawiam z nowo poznanymi znajomymi.
Przejeżdżają trolejbusy, kilka pustych marszrutek, których
kierowcy najwyraźniej wracają do domu. W końcu moi znajomi jadą, a
ja zostaje sama.
Nie
wiem jak jest to możliwe, ale we Lwowie nigdy nie czekałam długo
na marszrutkę czy tramwaj. Zawsze pojawiają się wtedy, kiedy
człowiek ich potrzebuje i jadą tam gdzie trzeba. Tak samo było o
22:30 i uradowana wsiadłam do żółtego pojazdu stając pośród
tłumu ludzi.
Ktoś
przysypiał, ktoś inny rozmawiał przez telefon. Wszyscy wracali lub
jechali w jakieś miejsce. W okolicach mojego przystanku marszrutka
była już prawie pusta. Kierowca, na naszą prośbę, zatrzymał się prosto pod
akademikiem i wysiadłam razem z innymi studentami wracającymi do
studenckiego domu.
I
myślę, że prawdziwe lwowskie życie jest naprawdę normalne. Chyba, że ja zaczęłam się przyzwyczajać do
absurdów.
Co
też jest bardzo prawdopodobne.
W
celu obejrzenia Sychowa zapraszam tu:
http://www.youtube.com/watch?v=UBcEdShKYMc.
Piosenka VovaZiL'vova- Mij Rajon.
1 komentarze:
zajebiście napisane. nic nie mogę więcej dodać
Prześlij komentarz