czwartek, 4 października 2012

Palcem poza mapę

Są takie miejsca we Lwowie o których nie mówi się turystom. Są też takie miejsca we Lwowie o których turyści wiedzą, ale się do nich nie zapuszczają. Są w końcu miejsca, których po prostu na mapach turystycznych nie ma.

Prawdziwy Lwów zaczyna się gdzieś na brzegu turystycznej mapy. Lwów, do którego ludzie dostają się zatłoczonymi, do nieprzytomności pasażerów, marszrutkami. Przystanki na których autobusy nie zatrzymują się z powodu przepełnienia. Żywy organizm zmęczonych oczu, toreb z zakupami, śpiących na stojąco młodych mężczyzn.

We wtorek miałam okazję jechać na ulicę Naukową na trening. Marszrutka numer 23 w stronę przeciwną do uniwersytetu. W środku tłok. Po kilku przystankach opadłam na wolne miejsce przy drzwiach. Przednie i tylne drzwi marszrutki nie zamykają się do końca. W środku czuć powiew powietrza i zapach spalin. Właściwie wolę to niż brak tlenu.

Siedzę na fotelu i uważnie śledzę kolejne ulice. Dokładnie przeanalizowałam trasę, żeby wiedzieć gdzie wysiąść. Pasichna, Waszyngtona, Zelena – czytam kolejne napisy na tabliczkach przy drodze. Robi się ciemno. Marszrutka przejeżdża kolejny przystanek, ignorując ludzi machających by się zatrzymała. Co jakiś czas ktoś przeciska się do drzwi i krzyczy „Zupynit' bud' laska”.

W końcu napis na tabliczce pokazuje ulicę Sychiwską. Dzielnica Sychiv- ta o której słuchałam piosenki na 2 roku studiów. „Ktoś chyba zapomniał dodać literę „P” bo prawdziwa nazwa to Psychiv”.

Ogromne blokowisko. Obdrapane mury, dzieci biegające za piłkami. Zmęczone twarze, ludzie wracający z pracy. Mimo wszystko czułam się lepiej w tej Marszrutce, niż w centrum pełnym polskich turystów.
 
Nie miałam okazji wysiąść w tej dzielnicy. Pojechałam dalej ulicą Czerwonej Kalyny i wysiadłam na skrzyżowaniu Kniahyni Olhy z Naukową.

Ulica Naukowa jest większa od Pasicznej. Dwa pasy asfaltu oddzielone zielenią, oczywiście bez wymalowanych pasów ruchu. Cofam się kawałek i wchodzę pomiędzy bloki obok numeru 16. Idąc prosto docieram do małego budynku w kształcie litery H, który jest szkoła podstawową.

Nawet w ciemności widzę, że w Polsce ten budynek mógłby służyć najwyżej za squat lub miejsce do stworzenia „knajpy” w której odbywałyby się koncerty grup heavymetalowych.

Jedyne co przemawia za tym, że naprawdę jest to szkoła, są odnowione okna i kolorowe firanki.

Przyjechałam za wcześnie. Mam jeszcze 30 minut do treningu. Zaraz obok szkoły jest wewnętrzny „rynek”. Bardzo często spotykam się tu ze skupiskiem małych sklepów w środku dużego osiedla. Właśnie tam idę kupić coś do picia i z ciekawością rozglądałam się dookoła.

Tu czeka was niespodzianka. Jeśli spodziewaliście się opisów niesamowitej biedy, patologi, wyskakujących z krzaków milicjantów zbierających łapówki – muszę was rozczarować.

Mijałam młode dziewczyny plotkujące o chłopakach. Ludzi wracających z pracy. Jednego pijaczka opartego o barierki, który grzecznie czekał aż chodnik przestanie się kręcić.

Po treningu martwię się, czy będę miała jak wrócić do akademika. Staje na przystanku i rozmawiam z nowo poznanymi znajomymi. Przejeżdżają trolejbusy, kilka pustych marszrutek, których kierowcy najwyraźniej wracają do domu. W końcu moi znajomi jadą, a ja zostaje sama.

Nie wiem jak jest to możliwe, ale we Lwowie nigdy nie czekałam długo na marszrutkę czy tramwaj. Zawsze pojawiają się wtedy, kiedy człowiek ich potrzebuje i jadą tam gdzie trzeba. Tak samo było o 22:30 i uradowana wsiadłam do żółtego pojazdu stając pośród tłumu ludzi.

Ktoś przysypiał, ktoś inny rozmawiał przez telefon. Wszyscy wracali lub jechali w jakieś miejsce. W okolicach mojego przystanku marszrutka była już prawie pusta. Kierowca, na naszą prośbę, zatrzymał się prosto pod akademikiem i wysiadłam razem z innymi studentami wracającymi do studenckiego domu.

I myślę, że prawdziwe lwowskie życie jest naprawdę normalne. Chyba, że ja zaczęłam się przyzwyczajać do absurdów.

Co też jest bardzo prawdopodobne.




W celu obejrzenia Sychowa zapraszam tu: http://www.youtube.com/watch?v=UBcEdShKYMc. Piosenka VovaZiL'vova- Mij Rajon.

1 komentarze:

ociec pisze...

zajebiście napisane. nic nie mogę więcej dodać

Prześlij komentarz

 
;